1.3. Pierwsze rezultaty
FRAGMENT KSIĄŻKI
W początkowej fazie śledztwa nieoficjalnego i analizy okoliczności katastrofy brakowało nam przede wszystkim faktów. Nawet zdjęć było mało, a przecież mogłyby one dostarczyć mnóstwa informacji. Internauci na forach prosili mieszkańców Smoleńska o zdjęcia z miejsca katastrofy. Dlatego właśnie 13 kwietnia wybrałem się na lotnisko.
Właściwie poszedłem na miejsce tragedii w konkretnym celu: żeby sprawdzić, czy na kursie lądowania znajdował się jakiś wysoki maszt albo wieża, o które samolot mógłby zahaczyć. Poprzedniego dnia, 12 kwietnia, na forach dyskutowano hipotezę o zderzeniu samolotu z anteną radiolatarni. Internauci powoływali się na polskie media i prosili mieszkańców Smoleńska o sprawdzenie tego przypuszczenia. Jak się później okazało, na miejsce zdarzenia pojechały niezależnie od siebie trzy osoby. Jedną z nich byłem ja.
Żadna z nich nie potwierdziła hipotezy internautów. Na kursie lądowania rzeczywiście znajduje się antena radiolatarni, ale nie było na niej widać jakichkolwiek uszkodzeń, poza tym – jest ona zbyt niska. 13 kwietnia w ciągu dnia, jako pierwszy na smoleńskim forum, użytkownik Pribambas umieścił zdjęcia anteny, a także niektórych drzew, o jakie samolot zahaczył w trakcie upadku. Te drzewa rosły w odległości kilometra od początku pasa startowego. Stało się jasne, że samolot leciał tam zaledwie kilka metrów nad ziemią. PribambaSowi nie udało się jednak zrobić dokładniejszych ujęć tych drzew – milicjanci z kordonu zabronili fotografowania.
Ja miałem więcej szczęścia. Pojechałem na miejsce katastrofy pod wieczór, po skończonych zajęciach na uniwersytecie, gdzie wykładam elektronikę.
© Siergiej Amielin 2010–2016 • © Prószyński Media 2010–2016